Przejdź do głównej zawartości

Idea.

Rekolekcje wyjazdowe, czy w parafii. Wydarzenia religijne. Światowe Dni Młodzieży. I wiele, wiele innych wydarzeń... Wszystkie one sprawiają, że jeżeli przeżyjemy je dogłębnie stajemy się "katolickimi wariatami" Mija tydzień, dwa, trzy... i katolicki wariat zmienia się w kanapowca i człowieka z którego cały zapał opada. A to dlaczego? Przecież jeszcze nie tak dawno mogliśmy góry przenosić, byliśmy tak ubogaceni religijnie, że moglibyśmy podważyć zdanie niejednego ateisty... a co się stało?

Nie wprowadziliśmy idei, która zdobyliśmy w sukces. Jakkolwiek to brzmi. Doświadczenie, słowa, teksty, które zdobywamy podczas rekolekcji i tym podobnych musimy zasiać żeby dawały plony, jeżeli tego nie uczynimy to zagubimy te nasionka, które zdobyliśmy.

Tak samo jest z czytanym Słowem Bożym w domu, kościele. Tak samo jest z naszym doświadczeniem na modlitwie. 

Żeby być Bożymi Szaleńcami musimy to co zdobędziemy wprowadzać w czyn. 

Kobieto modlisz się o lepsza prace, dobrego męża, czy o lepsze zdrowie to zacznij żyć tak aby Bóg mógł Ci to dać! Czyli: chodź uśmiechnięta od ucha do ucha, zacznij wierzyć w swoje możliwości, czytaj, dobrze się odżywiaj i żyj pełnią życia! Bóg to nie czarodziej. To TY musisz żyć tak abyś dawała z siebie wszystko- całe 100% siebie. Niech nieprzestaje z Ciebie tryskać radość, miłość i dobroć! Żyj Bożą pełnią życia! Czytaj Słowo Boże, módl się i żyj tym wszystkim... Żyj Modlitwą Radości i Szczęścia...!

A Ty mężczyzno jeżeli chcesz być dobrym ojcem, chcesz mieć siłę do pracy i realizacji swoich marzeń to wstań z kanapy, zacznij się modlić, ale nie na siłę wyklepanymi modlitwami. Zacznij się modlić własnymi słowami. Pogadaj z Bogiem jak facet z facetem. Powiedz Mu co ci leży na wątrobie. Traktuj Boga nie jak kogoś odległego, nieosiągalnego. Może nie miałeś dobrych relacji ze swoim ojcem i jest Ci ciężko żeby nawiązać je z Bogiem. Ale przełam się. Bóg jest dobry i miłosierny. 

Życzę wam i sobie, abyśmy się stali takimi Bożymi szaleńcami! Nasza wiara wcale nie jest smutna, wręcz przeciwnie. Musimy się cieszyć i weselić, że mamy tak wspaniałego Ojca w Niebie. Radujmy się!

Dobrego tygodnia! Z Bogiem! ;) 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Miłość (wiersz)

  Miłość Jakub Polak   Miłość mi wszystko wyjaśniła Mówił znany nam Karol Wojtyła Miłość mi wszystko rozwiązała Pisał przed laty Karol Wojtyła   Pytam – czym jest Miłość? Krzyż to Miłość Nadzieja to Miłość Poświęcenie to Miłość Cierpienie to Miłość Przebaczenie to Miłość   Czym dla mnie jest Miłość?   Miłość to bliźni który denerwuje To mąż, który żonę całuje Człowiek, który o pomoc prosi Matka, co na rękach niemowlę nosi   Bezdomny, do którego podejść się boisz Dziecko, dla którego chleb rano kroisz Rodzic, który troszczy się o Ciebie Miłość to obumieranie Ciebie     Spoglądam Miłości w oczy Czy to smutek przy Miłości kroczy? Nie, to nie smutek, to poświęcenie Bo Miłość to obumieranie Ciebie   Miłość, co to słowo znaczy? Zapytaj Jezusa, On Tobie odpowiedź wyznaczy On niewinny umierał na Golgoty scenie Bo Miłość to obumieranie Ciebie   Maksymiliana zapytaj, co w ob...

Spowiedź... strach czy radość?

„Bo jak niebo góruje nad ziemią, Tak drogi moje górują nad waszymi, A moje myśli nad waszymi myślami (…)” Iz 55, 9    Jezus chodząc i nauczając uczulał swoich słuchaczy,  aby najpierw, zanim osądzą drugiego człowieka zobaczyli to co jest  w nich złe i co oddala ich od Stwórcy. „Czemu to widzisz drzazgę w oku swego brata, a belki we własnym oku nie dostrzegasz?”       (Mt 7, 3) Uciekamy od grzechów, boimy się przyznać, że popełniliśmy grzech ciężki czy lekki i wyznać go w Sakramencie Pokuty, dlatego tak wiele osób ucieka od konfesjonałów, nie idzie do Spowiedzi bo nie chce uniżyć się i przyznać do słabości, uważa że wystarczy żal  w sercu i już jest czysty. Wielu z nas również unika systematycznej Spowiedzi, bo nie popełniła żadnego ciężkiego grzechu. Jezus Chrystus powiedział do Świętej Siostry Faustyny: „Kiedy się zbliżasz do spowiedzi, wiedz o tym, że ja sam w konfesjonale czekam na ciebie, zasłaniam się tylko kapła...

Żyjemy po to.. żeby żyć...

Żyjąc w pędzie za pieniądzem, sukcesami zawodowymi, karierą często zapominamy o tym dlaczego tak naprawdę żyjemy. Dlaczego pojawiliśmy się na tym świecie i jakie jest nasze przeznaczenie. Czy zastanawiamy się nad wartościami wokół, których kształtujemy swoje życie, wartościami, do których dążymy, którymi żyjemy?  A może żyjemy tylko po to, aby żyć? Aby „jakoś” przeżyć to życie, ważne żeby było tylko zdrowie, pieniądze, i żebyśmy byli szczęśliwi, a reszta sama jakoś się ułoży. Żyjemy, bo tak musi być i już!  Nie staramy się odkryć jakiegoś głębszego sensu życia, poznać planu jaki wobec nas ma Bóg… Po co? Przecież to może zaszkodzić naszej karierze zawodowej, rodzinie, możemy stracić przyjaciół, których poznaliśmy.  Żyjemy i żyjemy, starzejemy się, zmierzamy ku końcowi naszego ziemskiego życia, wreszcie przychodzi ta chwila kiedy trzeba się pożegnać i przejść do wieczności i dopiero wtedy, często dopiero na łożu śmierci pytamy: „Co tak właściwie zrobiłem/a...